#TeamSpeednet: Sebastian, Frontend Developer

ewelina
Ewelina Kuczyńska
April 2, 2024 | Wywiady

Moim kolejnym rozmówcą jest Sebastian – Frontend Developer, ex Diagnosta Laboratoryjny. Sebastian dołączył do Speednet ponad 5 lat temu. Rozmawialiśmy o przebranżowieniu, podobieństwach pracy w laboratorium a Software Housie oraz wyzwaniach jakie napotkał podejmując się nowego zawodu. Przygotujcie się na fascynującą historię! 

Cześć Sebastian, może zacznijmy od standardowego pytania. Jak długo pracujesz w Speednet i jak tu trafiłeś? 

Sebastian: Na pokładzie jestem już 5,5 roku, w lipcu stuknie okrągłe 6. Myślę, że to jak tu trafiłem, jest całkiem niezłą historią. Zaczynając od początku, z zawodu jestem diagnostą laboratoryjnym. Skończyłem studia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym i przez 6 lat pracowałem w zawodzie. Jednak życie zweryfikowało moje plany, potrzebowałem zmiany i stwierdziłem, że spróbuję swoich sił w IT.  

Na początku, próbowałem uczyć się samodzielnie. Niestety, muszę przyznać, że nie szło mi to najlepiej. Przeszukiwałem różne portale z ofertami pracy, wysyłałem CV, brałem udział w rozmowach rekrutacyjnych, przechodziłem przez różnego rodzaju egzaminy i testy. Otrzymywałem feedback, że moje umiejętności komunikacyjne i znajomość języka angielskiego są na wysokim poziomie, ale technicznie pozostawiam jeszcze wiele do życzenia. Z jednej strony podcinało mi to skrzydła, ale jednocześnie dawało nadzieję i świadomość, że muszę przycisnąć, żeby osiągnąć swój cel. I tak pewnego dnia, w trakcie kolejnego researchu firm IT z Gdyni, trafiłem na wywiad na trójmiasto.pl z Piotrem (naszym CEO). Po zapoznaniu się z artykułem, odwiedziłem stronę internetową firmy. To, co mnie zainteresowało, to luźna atmosfera, mnóstwo ciekawych integracji oraz brak dress code’u. Naprawdę, już wtedy profil wyróżniał się na tle innych firm. Postanowiłem więc odwiedzić biuro, które w 2018 mieściło się w PPNT w Gdyni. 

Po prostu wszedłem z buta, bez żadnej zapowiedzi, bez umawiania się. Miałem ze sobą CV i powiedziałem: “Dzień dobry, szukam pracy”. Nie ukrywam, że dziewczyny z HR były w szoku, ale zaprosiły mnie na krótką rozmowę. Opowiedziałem im swoją historię i otrzymałem informację, że na ten moment nikogo nie szukają, ale że mam się odezwać za kilka miesięcy, jak się czegoś nauczę. Urzekło mnie wtedy ich podejście, że zamiast mnie pogonić, po prostu ze mną porozmawiały. Postanowiłem więc postępować zgodnie z ich sugestią, kontynuowałem naukę i wróciłem po kilku miesiącach, znów bez wcześniejszej zapowiedzi. Karolina, z którą, wtedy rozmawiałem, stwierdziła, że podziwia mój upór i że zorganizuje mi rozmowę techniczną w ramach nagrody za cierpliwość i chęć działania. Tak też się stało. Miałem pierwszą rozmowę z Sebastianem, który wówczas był u nas Seniorem, odpowiedzialnym za rozmowy techniczne. Niestety, Sebastian stwierdził, że moja wiedza pozostawia wiele do życzenia, miał w tym rację. Teraz, z perspektywy czasu, rozumiem, że moim największym problemem było to, że nie wiedziałem, czego dokładnie mam się uczyć. 

Następnie odbyłem rozmowę HR-ową z Karoliną, która przebiegła znacznie lepiej [śmiech]. Ustaliliśmy, że po dwóch tygodniach wrócą do mnie z feedbackiem i tak też się stało. Otrzymałem telefon z informacją, że chcą dać mi szanse, pod warunkiem, że przez 3 miesiące swojego wypowiedzenia w laboratorium będę się intensywnie uczył pod okiem Sebastiana. Dzięki jego pomocy wiele się nauczyłem, to on wskazał mi konkretne rzeczy do nauki. Był moim mentorem, który mnie cisnął i motywował. To było mi bardzo potrzebne, dostałem szansę, aby szybciej się nauczyć i zrozumieć, jak to wszystko działa. Sebastian nie dawał mi taryfy ulgowej i dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. 

I to mnie urzekło w Speednet – proludzkie podejście. 

No dobrze, a dlaczego postanowiłeś zmienić ścieżkę kariery i zdecydowałeś się na branżę IT? 

Sebastian: Skąd ten pomysł? Decyzja o zmianie zawodu wynikała głównie z potrzeby pogodzenia życia osobistego z pracą. Doszliśmy z żoną do wniosku, że nie da się połączyć życia osobistego z pracą po 300 godzin miesięcznie. Miałem dwie opcje. Mogłem kontynuować pracę w laboratorium, zarabiać pieniądze i jednocześnie poświęcać życie prywatne. Drugą opcją była zmiana zawodu na taki, który zapewniłby mi bardziej elastyczny grafik, pracę od poniedziałku do piątku i atrakcyjne zarobki.

Na tamten moment IT wydawało się rozsądnym rozwiązaniem. Muszę też dodać, że był to już ostatni moment w branży, żeby wykorzystać tę sytuację. Byłem w ostatnim “rzucie kandydatów”, któremu udało się bez większej wiedzy i umiejętności technicznych dostać się do branży. Od momentu decyzji o przebranżowieniu do momentu rozpoczęcia pracy jako Frontend Developer minęło 1,5 roku. W międzyczasie ukończyłem krótki kurs weekendowy w Warszawie. Nie było to nic super poważnego i raczej skupiałem się na samodzielnej nauce, dlatego też trwało to chwilę dłużej.

Jeden z moich kolegów z laboratorium, postanowił pójść moimi śladami i tutaj muszę przyznać, że dzięki mojej pomocy i wskazówkom znalazł pracę w niecały rok. Został juniorem, z całkiem fajnie poukładaną wiedzą. Później miałem znajomych, którzy również próbowali się przebranżowić i mieli już trochę ciężej. Skończył się boom na niedoświadczonych ludzi i na inwestowanie w ich rozwój. Rynek stał się bardziej wymagający i dziś, szybkie wskoczenie do branży bez doświadczenia i ugruntowanych umiejętności, wydaje się być mniej realne. Dlatego firmie, Karolinie, Piotrowi i Sebastianowi jestem ogromnie wdzięczny, że dali mi tę szansę.  

Dodatkowo, jeszcze jedna sytuacja skłoniła mnie do podjęcia decyzji o zmianie zawodu. Był to taki punkt zwrotny, który uświadomił mi, że zmuszę to zrobić teraz albo nigdy. W laboratorium zakułem się krwią pacjenta, który zmarł na wirusowe zapalenie wątroby typu C (wirus HCV). Nie ma na to szczepionek ani lekarstwa, jest to wredny wirus. Po zakłuciu się, zbadałem się od razu, potem po miesiącu i po trzech i po sześciu, oczekiwanie na wynik było bardzo stresujące. Miałem ogromne szczęście, że się nie zaraziłem. Mało osób zdaje sobie sprawę, że praca w laboratorium bywa niebezpieczna i jest bardzo odpowiedzialna, gdyż wyniki badań mają bezpośredni wpływ na życie pacjentów. Świadomość tego, że Twój błąd może kosztować czyjeś życie, jest bardzo obciążające. Praca w IT jest innym wymiarem odpowiedzialności, przez Twój błąd nikt nie umrze. Jest oczywiście stres, ale jest to inny rodzaj stresu.  

Powiedz jakie wyzwania napotkałeś podczas przebranżowienia się i jak sobie z nimi poradziłeś? 

Sebastian: Przede wszystkim czas, a raczej brak czasu. Miałem mnóstwo obowiązków: dom, rodzina, opieka nad nowonarodzonym synem, praca po 300 godzin miesięcznie w laboratorium i jeszcze nauka programowania. Każdego dnia czułem się jak zombie, praca w laboratorium wymagała mojej ciągłej uwagi, a dyżury potrafiły trwać nawet od 24 do 36 godzin. Miałem zazwyczaj tylko jeden wolny weekend w miesiącu, więc każdą wolną chwilę starałem się poświęcić na naukę. Często siadałem do książek i kursów po nocach oraz w przerwach między dyżurami. 

Myślę, że kolejnym wyzwaniem był brak mentora na początku mojej drogi. Pomimo że dużo czytałem i śledziłem trendy w branży, to nadal trudno było mi zrozumieć wiele pojęć. Ogromna ilość wiedzy do przyswojenia sprawiała, że próg wejścia wydawał się wysoki. Musiałem przyswoić szeroką podstawę, aby móc zacząć działać. To jest uniwersalna prawda, niezależnie od dziedziny nauki – czy to diagnostyka laboratoryjna, chemia, czy branża IT. Na początku trzeba poznać i zrozumieć wiele podstawowych pojęć. Tym bardziej, że dotychczas byłem raczej zwykłym użytkownikiem komputera, lubiłem grać w różne gry, dłubałem jakieś podstawowe rzeczy, ale raczej na tym kończyła się moja wiedza. Zawsze byłem po tej drugiej stronie jako użytkownik, a nie jako twórca. 

Jednym z moich błędów był także strach przed rozpoczęciem pisania kodu. Chciałem najpierw poznać teorię. Skumulować jak najwięcej wiedzy, bo myślałem, że później będzie mi łatwiej wykorzystać to w praktyce. Ale to nie jest medycyna. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że najlepszym sposobem nauki jest praktyczne rozwiązywanie problemów i tworzenie kodu na bieżąco. W IT masz możliwość uczenia się na błędach. 

Gdybyś jeszcze raz stanął przed decyzją zmiany branży, czy zdecydowałbyś się na to? 

Sebastian: Oczywiście, że tak. Bez wahania mogę stwierdzić, że podjęcie decyzji o zmianie zawodu było najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Praca w IT jest dla mnie zbawieniem, zarówno pod względem zawodowym, jak i osobistym. Nawet z perspektywy życia prywatnego, zwłaszcza kiedy nie mam rodziny na miejscu, która mogłaby pomagać z opieką nad dzieckiem, praca w IT daje mi dużą elastyczność. Kiedy mój syn jest chory, mogę pracować zdalnie, by móc się nim zająć w ciągu dnia i nadrobić pracę wieczorem. Brak sztywnych godzin pracy, z wyjątkiem niektórych spotkań czy zadań, pozwala mi efektywnie zarządzać czasem. Ważne jest przede wszystkim wykonanie zadania w terminie, a nie konkretna godzina jego realizacji. 

Oczywiście były momenty zwątpienia na początku mojej kariery w IT. Minął pierwszy tydzień, czy dwa jak już pracowałem w Speednet i pamiętam, jak patrzyłem w monitor i zastanawiałem się, co ja tutaj robię. Przychodziły myśli o powrocie do pracy w laboratorium, zwłaszcza z uwagi na finansowe poświęcenia, jakie musiałem podjąć. W laboratorium zarabiałem więcej, niż na początku w Speednet ale tam pracowałem po 300 godzin, więc to się ładnie “skalowało”. 

Pomijając kwestie prywatne, praca jako Frontend Developer daje mi dużo satysfakcji. Przy każdym nowym projekcie zmienia się kontekst, problemy, nomenklatura i biznes. Nie robisz cały czas tego samego, bo każdy projekt jest inny. Jeśli chcesz, możesz zmienić język programowania. Jest mnóstwo opcji do wyboru i nie masz sufitu rozwoju. Niestety we wcześniejszym zawodzie te możliwości były bardzo ograniczone.  

Trzeba przyznać, że w 100% wykorzystałeś swoją szansę i podjąłeś się ryzyka, jesteś na pokładzie. Opowiedz teraz czym się zajmujesz w Speednet? 

Sebastian: Od 5 lat udaje ze programuje i nikt się jeszcze nie kapnął [śmiech]. A tak serio, to jestem Frontend Developerem, specjalizującym się w React. Jestem odpowiedzialny za implementację elementów wizualnych, które są widoczne dla użytkowników i z którymi wchodzą oni w interakcję w aplikacji. W prostych słowach, robię tak, żeby wszystko ładnie wyglądało i sprawnie działało, a użytkownik miał przyjemne doświadczenie z używania tej aplikacji. To co jest dla mnie ważne w mojej pracy, to to, że od razu widzę jej efekty. Jest to dla mnie motywujące.  

Gdybym dzisiaj miał możliwość wyboru kierunku swojej ścieżki zawodowej, a przy tym dysponował wiedzą, którą obecnie posiadam, być może zainteresowałbym się Machine Learningiem. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z programowaniem, sztuczna inteligencja dopiero raczkowała i stopniowo stawała się popularnym trendem. Dziś jest już nieodłącznym elementem branży i należy do mainstreamu.

Czy są jakieś umiejętności lub doświadczenia z poprzedniego zawodu, które okazały się przydatne w Twojej obecnej roli w IT?

Sebastian: Tak, przede wszystkim dociekanie “dlaczego”. W poprzedniej pracy, jeśli pacjent miał dziwny wynik, to musiałem dojść do tego, dlaczego tak jest i skąd to się wzięło. Podobnie jest tutaj. Jeśli coś nie działa, chcę poznać przyczynę. Lubię zgłębiać temat, zadając pytania, aby lepiej zrozumieć sytuację. Uważam, że tzw. wkucie na blachę różnych schematów nie ma sensu, jeśli ich nie rozumiesz.  

Kolejną rzeczą jest precyzyjna komunikacja. Tak, jak w laboratorium musiałem być precyzyjny, tak i tutaj bardzo się to przydaje. Również zwracanie uwagi na szczegóły. Kiedyś musiałem dokładnie odmierzać objętości, teraz skupiam się na poprawnym kodowaniu. Asertywna komunikacja jest także bardzo ważna. Podobnie jak w kontaktach z nerwowymi czy zestresowanymi pacjentami, muszę umieć radzić sobie z trudnymi klientami.  

Na koniec dość ważny podpunkt, czyli odpowiedzialność. Bierzesz odpowiedzialność za swoją pracę, podpisujesz się swoim nazwiskiem. Jeśli zrobiłeś błąd, to przyjmij krytykę, przeproś i napraw. Kolejny raz tego błędu nie popełnisz. Jeśli trafiasz na ciężki projekt, to staraj się wyprowadzić go na prostą. Uważam, że jeśli coś jest nie tak, to trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Oczywiście są różne sytuacje, gdzie zderzasz się ze ścianą i potrzebujesz np. zmiany projektu, ale uważam, że warto jest podejmować wyzwania i nie poddawać się przy pierwszych trudnościach. 

Czy masz jakieś rady, dla tych, którzy rozważają przebranżowienie się, może są jakieś konkretne kroki, które mogą ułatwić ten proces?

Sebastian: Tak, znajdź kogoś kto jest w tym świecie i może zostać Twoim przewodnikiem. Kogoś, kto ma wiedzę, ale również umiejętności miękkie, żeby był w stanie przekazać Ci jak najwięcej cennych wskazówek.

Miałem kolegę, który wprowadził mnie trochę w świat IT, ale brakowało mu umiejętności miękkich. Bardzo chciał mi pomóc, ale nie potrafił zrozumieć, że jestem początkujący i nie rozumiem pewnych rzeczy, które dla niego były oczywiste. Zrozumienie potrzeb osoby uczącej się jest kluczowe. Znalezienie mentora, który ma zarówno wiedzę, jak i empatię, jest niezwykle cenne, ale niestety nie jest do końca zależne od Ciebie. Kiedy wchodziłem do świata IT, miałem wrażenie, że są tutaj sami geniusze matematyczno-informatyczni, mający IQ na poziomie “700”. Okazało się, że wszyscy są normalnymi ludźmi i wszystkiego da się nauczyć. Moja rada? Nie poddawać się. 

Jeśli chodzi o zmianę zawodu na IT, warto skupić się przede wszystkim na rozwijaniu języka angielskiego i umiejętności komunikacyjnych. Angielski jest niezbędny, a w moim przypadku okazał się kluczowy. Można nauczyć się technicznego języka w ciągu kilku tygodni czy miesięcy, ale języka angielskiego i umiejętności komunikacyjnych nie da się opanować tak szybko. Na początku może być trudno zrozumieć specjalistyczne terminy, ale ważne jest poznawanie słownictwa i jego kontekstu. Ważne jest także, aby dać sobie czas na przystosowanie się do nowego środowiska pracy. Tutaj mam małą anegdotkę, co do nazewnictwa. Pierwszego dnia, jak wyszedłem z windy, spotkałem kogoś na korytarzu z kim powiedzieliśmy sobie cześć i ta osoba dodała, że leci na stand-up. Pierwsza myśl jaką miałem, to “o kurczę, ale super, mają stand-upy w biurze z komikami”. I dopiero później zorientowałem się, że chodzi o spotkanie statusowe i zrobiło mi się głupio. Z perspektywy czasu, bardzo bawi mnie ta historia. Tak to jest, jak przychodzi zestresowany człowiek i wyłapuje słowa z kontekstu [śmiech].

Przejdźmy już do ostatniego pytania. Co cenisz sobie w Speednet?

Sebastian: Może to zabrzmieć HR’owo i PR’owo, ale najbardziej cenię tu atmosferę i ludzi. Doceniam fakt, że podczas rekrutacji firma bierze pod uwagę nie tylko umiejętności techniczne i wiedzę kandydata, ale także jego charakter i umiejętności komunikacyjne. Możesz być największym geniuszem programowania, ale jeśli będziesz aroganckim dupkiem, to nie znajdzie się tu dla Ciebie miejsce. Jeśli czegoś nie wiesz, to zawsze możesz poprosić o pomoc, każdy jest chętny na współpracę i wie, że gramy do jednej bramki. Nie ma tutaj chorej rywalizacji. Jeśli masz jakiś problem i go komunikujesz, nie zostaniesz sam na lodzie.  

To co jest jeszcze dla mnie ważne, to kultura pracy. Nawet w trudnych momentach, takich jak zwolnienia pracowników czy zmiany na rynku, wszystko jest zachowane na najwyższym poziomie kultury, szacunku, wsparcia i komunikacji. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że przychodzisz do biura i nie działa Ci karta wstępu, jak to bywa w innych firmach.  

Dodatkowo, płaska struktura organizacyjna. Na każdej imprezie możesz porozmawiać z Prezesem, który nie chce być nazywany i traktowany jak Prezes, tylko kolega z pracy. Masz do niego szacunek, wiesz, że jest to osoba decyzyjna, ale nie zmienia to faktu, że możesz z nim normalnie porozmawiać. Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Piotrem, na którego wszyscy mówią Pit. Znałem go jedynie z wywiadu, który zainspirował mnie do aplikowania. Na pierwszej imprezie podszedłem się przywitać i usłyszałem: “O, Ty jesteś ten nowy z pustym CV”. Wspomniałem mu, że jego wywiad zachęcił mnie do tego, żeby zapukać do drzwi Speednet. Pit stwierdził, że bardzo to docenia i szanuje moją wytrwałość.  

Dodatkowo, lubię też to, że w kuchni mogę z każdym zbić pionę i nie stresować się z kim rozmawiam i na jakim dana osoba jest stanowisku. Mógłbym naprawdę jeszcze długo wymieniać, ale uważam, że to właśnie to ludzkie podejście jest wyróżnikiem Speednet. 

Chcesz poznać nas lepiej? Dowiedz się, co nas wyróżnia.